Sławomir Zatwardnicki Sławomir Zatwardnicki
128
BLOG

Jeszcze o ćwierkaniu (komentatorów)

Sławomir Zatwardnicki Sławomir Zatwardnicki Kultura Obserwuj notkę 0

 

Nie, nie trzeba naukowych badań. Wystarczy zdrowy rozsądek oraz doświadczenie grzechu wspólne autorowi oraz Pańci i Misiaczkowi. A także zrozumienie, że nie podjęcie powołania przekreśla dojrzewanie osoby.
W końcu znalazłem trochę sił i czasu, by zajrzeć raz jeszcze do komentarzy pod tekstem „Ćwierkanie (o) bezdzietnych”, i nawet przez chwilę dałem się ponieść pokusie uszczypliwości – chciałoby mi się pokomentować komentatorów, cytując moje ulubione komentarze. Ale chyba jednak zwalczę tę pokusę, chociaż mnie korci... Dobra, umówmy się, że tylko w kilku przypadkach ulegnę.
Napiszę najprościej, jak można (ale czy trzeba? czy warto?). Nie po to nawet, by przekonywać komentujących, ale dla oczyszczenia ewentualnych niedomówień z literackich zabiegów. I nie po to, by tłumaczyć się, że nie jest się ideologiem, bo tego komentujący wielbłąd (o, tutaj ulegam pokusie…) nie przyjmie i tak.
Najprościej jak umiem, i w dobrej wierze, napiszę więc. Proszę szlachetne dusze komentujących zauważyć, że całkowicie pomijam tu zarówno pytanie o prawdziwość oceny tamtych dwojga ćwierkających, jak i adekwatność takiej a nie innej formy opisu. Tu będziemy się różnić – bo zostaję przy swoim. Interesuje mnie i zadziwia natomiast ta umiejętność ćwierkania komentujących nie na temat-prowokację w tekście, ale jakby obok.
Nie będę więc stawiał ponownie pytania zadanego w tekście, ale w formie twierdzącej napiszę, że:
Nie jest wynikiem ideologii oczekiwanie postawy otwartej na dziecko od ludzi dorosłych będących małżeństwem. Raczej zamknięcie powinno się tłumaczyć. Proszę zauważyć, że w tekście nie było w ogóle mowy o wielodzietności, co insynuowano autorowi…
Gdybym jednak miał uprzedzić pytania, to dopowiedziałbym, że raczej wielo- niż małodzietność, bo to i naturalne, i nadprzyrodzone (ulegam pokusie: „kategorie inkluzywne związane z wiarą”). Ale bez ideologii, raczej roztropny namysł i wielkoduszność.
Może być nieobecność dziecka wynikiem różnych, mniej lub bardziej subtelnych patologii. Począwszy od lęku przed życiem, przez praco- czy karieroholizm, aż po zwykłe wygodnictwo. To chyba oczywiste.
W tekście sugeruję subtelną patologię: toksyczne uzależnienie od drugiej osoby, tego rodzaju intymność, która tworzy nie tyle ciepło czy bliskość, co raczej pewnego rodzaju getto zamknięte w ogóle na innych, w tym i na dzieci. Lęk przed tym, że mogłoby zabraknąć czułości choćby przez moment.
Samo w sobie nie jest to najważniejszym powodem zamknięcia na nowe życie, ale jeśli potraktować to jako symbol-prowokację do zadania samemu sobie pytania o to, czy przypadkiem i w moim życiu nie pojawia się to zapatrzenie w siebie, ucieczka przed trudem czy nawet pewnego rodzaju komfortem (także psychicznym czy emocjonalnym).
Do pewnej Pani, która widziała mnie z siekierą (tu jednak zdecydowanie ulegnę pokusie): proszę wziąć w rękę skalpel, jeśli nie siekierę, i ciąć delikatnie, ale skutecznie. Ja podtrzymam swoje zdanie, że jest zamknięcie na życie patologią. Jest też znakiem czasu. Albo żeby było bardziej pobożnie: fruwa w powietrzu jakiś duch, którego wpływ niełatwo dostrzec, bo jest coraz bardziej powszechny. Dobrze byłoby zobaczyć jednak, czy mu się nie ulega. Ja przynajmniej zauważam jego kuszenie, i doświadczam go.
Bronię tej oceny, że zarówno niedojrzałość (np. postawienie wygody ponad dzieci) prowadzić może do tego, że nie jest się gotowym na przyjęcie dziecka, jak i brak dzieci w wieku i sytuacji, w których one mogłyby już być, nie pozostaje bez wpływu na niedojrzałość. Sprzężenie zwrotne, koło zamknięte… To wydało mi się oczywiste.
Podobnie jak np. niedojrzałość powoduje, że zamiast relacji z innymi wchodzi się w relacje wirtualne lub (uwaga: teraz siekierą po szkle) spędza całe dnie na blogowaniu, tak istnieje i odwrotna zależność: relacje wirtualne prowadzą do niedojrzałości (możemy ewentualnie zgodzić się na inne słowo: umacniają niedojrzałość).
Nie, nie trzeba do tego badań. Wystarczy zdrowy rozsądek oraz doświadczenie grzechu wspólne autorowi oraz Pańci i Misiaczkowi. A także zrozumienie, że nie podjęcie powołania (księdza, kierowcy autobusu, rodzica,…) przekreśla dojrzewanie osoby. A Myśliwy i Upolowana nie byli w wieku Sary i Abrahama, mimo niepierwszego siwego włosa i zmarszczek, które wychynęły spod kremów (zaraz, zaraz, a z czego ten krem?).
***
Może tylko o jedno proszę komentujących: żeby komentowali w temacie, bo kiedy dyskutują na niezwiązane z tekstem tematy, zaśmiecają przestrzeń pod tekstem, ograniczający tym samym możliwość komentowania innym. Wyprosiłbym takich z Izdebki XXI, gdyby nie to, że po pierwsze nie daje Areopag takiej możliwości, a po drugie, występującemu na Areopagu XXI nie wolno takich rzeczy robić – sam tego wystąpienia chciał.
Posłucham Was jednak innym razem, bo niedługo wyjeżdżam, a przed wyjazdem jeszcze muszę mnóstwo rzeczy zrobić, między innymi tak wrzucić jeden jeszcze tekst, żeby nie zajrzeć do komentarzy (żeby nie psuć sobie urlopu). Tak że Szanowny Komentator komentując niech nie obraża się, że nie będzie odpowiedzi autora.

Teolog, publicysta, autor wielu artykułów oraz dwudziestu książek; ostatnio wydał: Maryja. Dlaczego nie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura